Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, no, nie bój się, nie jest tak źle, sprawuj się tylko dobrze, to włos ci z głowy nie spadnie.
— Tylko cała głowa, panie dozorco.
Dozorca popatrzył na mnie uważnie i zapytał:
— Ty już pewnie nie pierwszy raz w więzieniu, co?
— Pierwszy raz, panie dozorco, — odparłem.
— Nie trajluj. Jak tylko spojrzę, wiem z kim mam do czynienia. Ja już 25 lat służę po więzieniach i poznaję dobrze moich wychowanków. Skąd przyjechaliście?
— Z prowincji, z miasta Łomży, — odparł Szofer.
— Dużo wam jeszcze pozostało do odbycia kary?
— Trzy lata z miesiącami, — odparłem.
Dozorca lekceważąco machnął ręką i odparł:
— Na te parę tygodni opłacało się tu przyjeżdżać? Tylko kłopot z wami, zawracanie głowy i nic więcej. Na drugi raz, jak tu przyjdziesz, — zwrócił się do Szofera, — postaraj się przynieść z „piętnachę“, to rozumiem. Zrobię cię wtedy korytarzowym. Wziąłbym cię i teraz — widać spodobał mu się, gdyż był silnej budowy, — ale stanowczo masz zamało do siedzenia; żeby choć „dychę“ lat...
Po tym potoku słów wykręcił się na obcasie i wyszedł z celi, trzaskając drzwiami.

XV.

Po jego wyjściu z celi śmiałem się do rozpuku i mówiłem do Szofera:
— Nieźle ci życzy, widać jest przyzwyczajony do większych wyroków jak nasze.
— To musi być srogie więzienie, — powiedział Szofer.
— To nie to co u nas, gdzie korytarzowy co chwila podchodzi do drzwi i wszystko załatwia. Palić mi się chce jak cholera. Miałem trochę „siana“, to „klawisz“ przy „hipiszu“ mi zabrał. Wszystkobym teraz oddał, żeby dostać „zadulić“.
W tem ktoś nagle zapukał do drzwi.
— Ty, brachu, chodź no tu.
Szofer szybko poskoczył do kraty, zmierzyli się oczyma.
— Może chcesz „zadulić“?