Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

krotnie przymierał głodem. Ale to było dawniej Tyle już czasu upłynęło. Szczęście mu sprzyjało. Dziesięć lat bez przerwy bawił na wolności. Używał. Pieniędzy mu nie brakło. Prowadził wytworny tryb życia. Nie było jednak wiezienia, z któregoby mu nie udało się uciec Ale teraz czuł się złamanym. Zdawał sobie sprawę z tego, że policja miała go od dłuższego czasu na oku i że śledziła każdy jego krok. Nie mógł sobie wybaczyć, że on, Krygier, doświadczony król rozpruwaczy, dał się wodzić za nos przez wyrafinowaną konfidentkę.
— Ach, gdybym się teraz wydostał stąd, udusiłbym ją! — wołał Krygier w rozpaczy. — Własnymi rękami udusiłbym ją!
Krygier nigdy nie popełnił zbrodni. Nie zrobiłby tego za żadna cenę. Ale tę kobietę, która podstępem do stała się do ich bandy, by ją wydać w ręce policji, gotów był zgładzić ze świata. Uczyniłby to na zimno
— Kto wie, czy Klawy fanek już nie powędrował za kraty? — przebiegła jego mózg złowroga myśl.
Wielki żywił teraz żal do Janka, bo, gdyby nie uganiał się o jej względy, nie doszłoby do tego.
Naraz przypomniał sobie Reginę?
— Gdzie to naraz zniknęła bez śladu? — zapytywał siebie Krygier w duchu.
Różne myśli napływały mu teraz do głowy. Nie mógł się nadziwić postępowaniu komisarza Szczupaka. Dlaczego na przykład, nie poddał go rewizji zanim zamknął wo w celi, jak to zazwyczaj się robi z aresztowanym, którym wyjmie się wszystko z kieszeni?
Krygier rzekł do siebie:
— Zapewne wezmą się zaraz do mnie. Oni są pewni, że tu niczego nie zdołam wymyśleć..
Wzrok jego spoczął na grubych kratach. Zerwał się z posłania, by zbliżyć się do okna. Ręką namacał kraty. Uśmiech zgorzkniały wykrzywił jego usta:
— O, te kraty są za grube! Mój „włos“ będzie bez-