Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrozumiała, dlaczego serce jej biło mocniej na widok inżyniera: on ją kocha!
Aniela odnosiła się do inżyniera z największą ufnością. Było to tak od samego początku. Walczyła z tym uczuciem w duchu, do czego nawet nie chciała się przyznać. Również inżynier wyczuwał, że Aniela nie jest obojętna wobec niego. Zachowanie się inżyniera nie budziło żadnych wątpliwości, że jest zakochany.
Inżynier przez dłuższą chwilę siedział pogrążony w rozmyślaniach. W pewnym momencie wstał, ukłonił się i rzekł:
— Pani wybaczy, że już odejdę. Życzę wszystkiego najlepszego i proszę mi pozwolić myśleć o pani zawsze tak, jak ją sobie wyobrażałem w duchu. O ile przyszły pani mąż jest jej godzien, życzę wam z całego serca wiele szczęścia.
Anielę przebiegła myśl:
— On tak rozumuje, jakby znał Janka...
Odparła jednak:
— Kto zdobył moje serce, z pewnością na to się zasłużył.
Inżynier spojrzał na Anielę i odrzekł spokojnie:
— Nie zawsze serce ludzkie wie czego pragnie. Bardzo często prowadzi nas na manowce. Serce często popełnia błąd, za który wypada później ponosi odpowiedzialność przez całe życie.
Słowa inżyniera trafiły Anieli do przekonania, chociaż podejrzewała go o to, że specjalnie dobiera słów, by wzbudzić w niej podejrzliwość do Janka.
— A gdzie pańska pewność że serce pana nie prowadzi na manowce? — zapytała Aniela z uśmiechem na ustach, który budził w młodym człowieku dziwne uczucie szczęśliwości. — Wszak pan mnie zna tylko z widzenia.
— Przyznam się pani, że wraz z uczuciem miłości budzi się we mnie dziwny lęk.