Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja wiem, czego chcę — zawołała Aniela zdecydowanym tonem. — Jutro wracam do Polski. Muszę się z nim zobaczyć.
Stasiek Lipa zbladł.. Zabolało go, że córka wybrała Janka, nie jego. Mało ją obchodziło, co się stanie z ojcem, gdy go pozostawi samego.. Rwie się do ukochanego. Lipa był bliski rozpaczy.
Przez cały dzień Aniela szykowała się do podróży. Lipa wyszedł z domu mówiąc córce, że udaje się na miasto celem załatwienia związanych z podróżą formalności.
Faktycznie udał się do pobliskiego lasku i w rozpaczy tłukł głową o drzewa. Nie bolało go to, że córka od niego ucieka, ale nie mógł sobie darować, że Aniela całą duszą jest przy Janku. Ojciec jest dla niej na drugim planie.
Lipa należał do ludzi, którzy nie cofają się przed żadnym ryzykownym przedsięwzięciem, prowadzącym do celu, W duchu postanowił za żadną cenę nie dopuścić do wyjazdu córki. Odegrał swą rolę według zgóry opracowanego planu.
Przed wieczorem podszedł on do owego młodzieńca, który poprzedniego dnia zaglądał do jego pokoju. Uprzednio poinformował się o nim, że jest to młody inżynier, syn bardzo zamożnych rodziców i bawi w tej okolicy na wywczasach.
— Przepraszam pana — zwrócił się Stasiek Lipa do młodego mężczyzny. Ale zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, młody człowiek z zadowoleniem wyciągnął pierwszy rękę i rzekł:
— Czym mogę służyć ojcu urodziwej córki? Już oddawna chciałem pana osobiście poznać.
Stasiek Lipa ściągnął groźnie brwi i odpowiedział:
— Po pierwsze poprosiłbym pana, by nie zaglądał tak natarczywie do mego pokoju poprzez okno. Po drugie — by pan przestał interesować się moją córką.