Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyli Antek i Felek. Mieli „obrobić“ tej nocy pewien kantor wymiany.
Właściciele kantoru oświetlali lokal przez całą noc, a nadto co kilka minut przed kantorem przystawał nocny dozorca, który miał pod swoją pieczą szereg sklepów na tym odcinku. „Miotła“ przystawała przed oświetloną wystawą, by sprawdzić ich, jak się ma stalowa kasa ogniotrwała, po czym oddalała się do dalszych punktów całonocnej obserwacji.
W pewnym momencie „miotłę“ minęli dwaj eleganccy panowie z cygarami w ustach. Nie mieli „akurat“ ognia, a dozorca nocny ćmił papierosa. Jeden z wytwornych panów w łamanej polszczyźnie, charakteryzującej cudzoziemca, poprosił dozorcę nocnego o ogień, wręczając mu wielkopańskim gestem suty napiwek w postaci dwuch cygar.

„Kawał“ udał się Krygierowi. Dozorca nocny zaciągnął się cygarem i po kilku minutach spał snem kamiennym na stopniu przed jednym ze sklepów.

Nie długo trwało i banda Krygiera znalazła się w upatrzonym kantorze wymiany. W szybkim tempie załatwiła się z zamkami i ściankami kasy pancernej. Ledwie kasa została otworzona, z piersi Janka wydarł się okrzyk rozczarowania: w kasie znajdowały się tylko weksle protestowane oraz księgi handlowe. Krygiera wyprawa ta ubawiła. Wybuchnął śmiechem:

— Po raz pierwszy mi się coś podobnego wydarza! — Nie ma co, ładną robotę wybrałeś...
Janek był wściekły. Jego mózg przebiegła myśl:
— Skąd teraz wezmę pieniądze na wyjazd z Adą do kasyna sopockiego?...
Gdy Janek był zajęty własnymi myślami,