Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Amerykanki zwracają uwagę na inne zalety mężczyzn...
Janek nie miał ochoty ruszyć się z pokoju Ady, która go oczarowała i trzymała w swej mocy, była dla niego zagadką. Z doświadczenia jednak wiedział, że przyjdzie czas, kiedy ona zażąda od niego zapłaty. Jaka to będzie zapłata?
W tej chwili Janek nie mógł udzielić odpowiedzi na to pytanie. Nie mógł sobie jednak wytłumaczyć przyczyny, dlaczego nie zainteresowała się jego przeszłością. Ta okoliczność budziła u niego podejrzenia. Może ona jest konfidentką? Umyślnie nie chce nic wiedzieć o mojej przeszłości, by uśpić moją czujność.
— Wracaj-że już do swojego pokoju — nagabywała go Ada. — Muszę się ułożyć do snu, a jutro rano wyjadę stąd.
Janek zerwał się z miejsca:
— A mnie tu zostawisz?
— Ty, kochanie, jedziesz ze mną.
— Dokąd?
— O tym jeszcze pomyślę. A teraz, dobrej nocy..... Bo jutro jedziemy razem.
— Świetnie, doskonale! — zawołał uradowany. Obsypał jej ręce namiętnymi pocałunkami. Jego zmysł krytyczny przesłoniła mgła, którą wyczarowała nowa przyjaciółka. Kochał ją do nieprzytomności.
— Idź już, idź! — nalegała coraz słabszym tonem, jednocześnie tuląc jego głowę do swoich piersi coraz silniej.
Janek był szczęśliwy. Chciał, by te chwile nigdy się nie kończyły i zamieniły się w wieczność.
Ale Ada w pewnej chwili uwolniła się z jego ramion i rzekła:
— Teraz wrócisz do swego pokoju; zobaczymy się jutro.
Janek milczał chwilę, jakby się zastanawiał nad