Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w policji carskiej. Małoż to razy wałęsał się w więzieniach? Gnany i ścigany, niby wściekły pies, uciekał z jednej meliny do drugiej, niejednokrotnie lękając się własnego cienia...
Nawet później, gdy już mógł samodzielnie zarobkować i nie był zmuszony uciekać się do łaski paserów, to jest, kiedy już nie brakło mu pieniędzy — nawet wówczas nie zaznał spokoju.
Stasiek Lipa wszystko zawdzięczał sobie. Nikt się nim nigdy nie zajmował. Wychowywał się jako okrągły sierota na ulicy, która nauczyła go sztuki życia. Ulica była jego wychowawcą, a więzienie — domem rodzicielskim. W tym uniwersytecie życia nauczył się później manier wytwornych i kilka obcych języków. Podczas nocy bezsennych o chłodzie i głodzie, pod mostem lub w przewodzie kanalizacyjnym, na schodach lub w piwnicy, gdzie wałęsał się jako bezdomne dziecko, uczył się sztuki życia.

Nie miał nikogo, ktoby mu zwrócił uwagę na niewłaściwość postępowania i wezwał do zmiany trybu życia. A później, gdy podrósł i zrozumiał, że kroczy złą drogą, pełną niebezpieczeństw, nie było już dlań odwrotu. Nie mógł się uwolnić od świata podziemnego, z którym się tak zrósł. Nawet po tym, jak już założył wytworny nocny lokal, nie stać go było na zupełne zerwanie ze światem podziemnym. Nie wiedział nawet dlaczego tak było...
Największym ciosem w życiu był dlań fakt, że jego córka Aniela zakochała się w złodzieju. Sam z zawodu przestępca. Stasiek Lipa odnosił się z nienawiścią do kolegów po fachu. Walczył o uczciwość i honor swej córki. Dałby sobie krew wytoczyć, niźli pozwolić dziecko swoje skrzywdzić.
W duchu przyznał, że życie w ten sposób zemściło się na nim: Aniela, która nie mniej od niego niena-