Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którą się nieco zainteresował, nadziwić się nie mogła jego obojętności. Bolało ją, że nie zdradza najmniejszego zainteresowania jej osobą.
Janek ledwie doczekał się nocy. W ciągu dnia unikał tych miejsc, gdzieby się mógł natknąć na Staśka Lipę z jego córką, światło dzienne wyprowadzało z równowagi. świadomość, że Aniela należy do innych doprowadzała go do szału. Nie mógł sobie wybaczyć, że nie zareagował zmiejsca w altanie i nie dowiódł, że, nie jest lepsza od niego...
W głębi duszy wątpił wprawdzie, czy to była Aniela. Postanowił sprawdzić, czy nie ma tam młodej służącej, kucharki lub poprostu kobiety, którą przyjął za Anielę.
— Następnej nocy w willi Staśka Lipy pogaszono światła wcześniej, niż zazwyczaj. O godz. 10, prócz starego dozorcy, z którym Janek zdążył zawrzeć znajomość, wszyscy pogrążeni byli we śnie. Dozorca strzegł sumiennie willi przed złodziejami, natomiast przez palce patrzał na amantów, którzy zakradali się przez okna do damy swego serca.
Napróżno Janek usiłował dowiedzieć się od niego, ile kobiet przebywa w willi Amant, którego Janek zauważył w altanie, widać nie szczędził napiwków. Dozorca, jakgdyby nabrał pełne usta wody, milczał i uśmiechał się tajemniczo.
Że Janek jest człowiekiem, który interesuje się tylko kobietami, było dla dozorcy więcej, niż pewne. Zapewnie inaczej wyobrażał sobie złodzieja, włamywacza. Janka uważał za bogatego cudzoziemca, który szuka flirtu.
Noc była ciepła, jasna. — „Które okno należy do jej pokoju“ — strzeliła mu myśl. Janek zbliżył się do ganku i, zadarłszy głowę do góry wpatrywał się w okna.