Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzało to, że Aniela nie protestuje przeciw zbyt wstrętnej opiece i nie rwie się do samodzielnego życia.
Razu pewnego w nocy, gdy przedostał się przez wysoki parkan i ukrył w cieniu drzew, usłyszał cichy szept, który dobiegł do jego uszu.
— Mam cię!.. — przebiegła Janka radosna myśl. — Napewno randka z jakimś bubkiem.
Skradał się cicho, zawodowo; słyszał wyraźnie odgłosy pocałunków. Krew uderzyła mu do głowy, obudziła się w nim zazdrość.
— Zastrzelę ich oboje — ściskał Janek rewolwer w dłoni.. — Mnie tak długo wodziła za nos i udawała niewiniątko!.
Wyciągnął się na ziemi i czołgał na brzuchu a i pod ściankę dyskretnej altanki. Cichy szept zamienił się naraz w ciężkie sapanie. Janek nie wątpił ani na chwilę, że przybył w porę.
Myśl, jak błyskawica przebiegła jego mózg.. Ale zanim zdążył urzeczywistnić swój plan pociemniało mu w oczach. Dwa cienie wyskoczyły jeden po drugim wystraszone i ukryły się wśród drzew; chciał pobiec za nimi; ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Przed oczyma miał jeszcze wciąż dwie postacie, kobietę w białej sukni i mężczyznę który ciągnął ją sa sobą.
Złamany i zrozpaczony oparł się Janek o ściankę altany, gdzie później się ukrył. Wprawnym okiem dojrzał w ciemności dwie wypróżnione butelki po winie.
— Widzę, że używa — pomyślał. — Podczas, gdy stary głupiec Stasiek Lipa śpi twardym snem, Aniela wykrada się z pokoju.
Groźne szczekanie psa przypomniało mu, że musi się czymprędzej stąd wynieść. Zegar wskazywał późną porę.
Przez cały dzień następny Janek biegał, jak nieprzytomny. Zobojętniał na wszystko. Urodziwa kelnerka