Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiem także, że była dziś o dziesiątej rano na randce w kawiarni z panem komisarzem.
— Szczupak nie mógł się opanować i zawołał:
— Szpiegowaliście mnie? Jak śmieliście?
— Nie pana, panie komisarzu, szpiegowałem, lecz ich...
Obaj przez dłuższy czas spoglądali na siebie podejrzliwie.
W pewnym momencie Szczupak zawołał gniewnym tonem:
— Co się tu, do licha, dzieje w Urzędzie Śledczymi? Nigomu nie można niczego zaufać! Będę musiał z tym raz na zawsze skończyć!
Szczupak krążył nerwowym krokiem po gabinecie.
— A co jeszcze wiecie o mnie? — spytał raptownie Andrzejczaka.
— Że dziś o 10 wieczór ma się pan spotkać po raz wtóry z „Zimną kokotą“.
Szczupaka ogarniała wściekłość. Zatopił przenikiwy wzrok w twarzy Andrzejczaka, ale nic nie mógł odczytać z niej. Czy Andrzejczak szydził z niego w duchu? A może mówił poważnie?
— Więc, zapewne, i podsłuchaliście rozmowę moją z „Zimną kokotą“? — unosił się Szczupak.
— Nie, treści rozmowy nie znam. To nie było przedmiotem moich zainteresowań. Natomiast wiem, że pańskiemu życiu zagrażało niebezpieczeństwo Czy domyśla się pan przynajmniej przez kogo została nasłana
— Przesada!... Nie widzę, jakie groziłoby mnie niebezpieczeństwo ze strony tej kobiety. Za nadto macie rozbudzoną fantazję.
W duchu jednak Szczupak był odmiennego zdania o Andrzejczaku, podziwiając jego zdolności wywiadowcze, zręczność, orientację, a przede wszystkim jego informacje!...
— Panie komisarzu — odparł Andrzejczak — nie