Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

moją młodą żonę. A więc pana interesuje Krygier i jego banda, co, panie komisarzu?
— O, o! Właśnie o nich chodzi! zawołał z ożywieniem Szczupak, napinając nerwy, wzrok i słuch. — Krygiera znacie?
— A jakże.
— Janka?
— Także.
— Bajgełe, Milczka, Felka?
— Któż ich nie zna! — zawołał Olek.
Szczupak uśmiechnął się z zadowoleniem:
— Nie macie powodu ich lękać się. A my potrafimy odwdzięczyć się.
— Pan chce bym został waszym człowiekiem, kapusiem?
— Przypuszczam, że to będzie przyjemniejsze, niż przebywacie w więzieniu. Nie radziłbym wam odrzucania mojej propozycji. Zresztą, to nie będą darmowe usługi. A teraz proszę mi powiedzieć: znacie „Zimną kokotę“?
— To ładna i bycza kobita. Warta grzechu.
— Nie o to pytam i wasza rekomendacja w tej dziedzinie nie jest mi potrzebna. Mnie obchodzą inne szczegóły.
— Proszę, niech pan komisarz o to pyta. Odpowiem.
— Trzeba było odrazu tak. Muszę wiedzieć, czy ta kobieta jest zaufaną tych ludzi i czy zajmuje w święcie przestępców jakąś pozycję.
Badany nie mógł dłużej wytrzymać i, zbliżywszy się do biurka komisarza, zawołał cynicznie:
— I pan mógł uwierzyć w to, że otrzyma ode mnie podobne informacje? Właśnie nam są potrzebni tacy, jak Klawy Janek, Krygier i ich towarzysze. Zapewniam pana, panie komisarzu, że szkoda pańskiej fatygi i że ich pan nigdy nie schwyta. Krygier nabił w butelkę naj-