Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podjęli się obrony oskarżonych porozumiewali się ze sobą, od czasu do czasu rzucając pokrzepiający uśmiech w stronę ławy oskarżonych.
Klawy Janek główny oskarżony miał tylko jedną odpowiedź na wszystkie pytania: „Nie wiem“ — albo w ogólne odpowiadał.
Tych samych odpowiedzi udzielał, Bajgełe, Zalewacz i „Zimna kokota“.
Staśka Lipy i Anieli nie wypytywano długo. Aniela odpowiadała z płaczem. Stasiek Lipa bronił tylko córki.
Janek, któremu akt oskarżenia zarzucał dwanaście włamań do różnych instytucyi finansowych, a na dobitkę — zabójstwo policjanta, wyglądał na ławie oskarżonych jak gdyby był niewinny.. Zdradzał absolutny brak zainteresowania sprawą. Wydawał się nie dostrzegać wcale sędziów ani obrońców, ani świadków którzy wiedzieli wszystko lepiej od niego ani podnieconej publiczności. Wszystko to nie istniało dla niego w tej chwili Siedział wyprostowany z rekami opartymi na barierze i myślał o Anieli, która była tak blisko niego a jednak tak daleko..
Jego zimne stalowe oczy wpatrzone były w jeden punkt — w zielony stół sędziowski. Od czasu do czasu tylko, gdy zadawano mu pytania, zmierzał wszystkich wyrokiem i odpowiadał uporczywie: — „nie wiem“ — po czym znów przenosił wzrok na zielone sukno stołu sędziowskiego.
Napróżno usiłował porozumieć się z Anielą. Nie mógł jej nawet należycie spojrzeć w twarz. I ona za czoła go odszukiwać wzrokiem: ale bezskutecznie. Surowi policjanci przeszkadzali im w tym.
Aniela zaczęła się powoli oswajać z atmosferą sądu. Jej piękne, pełne smutku oczy wzbudzały sympatię nie tylko publiczności ale i sędziów.
Przeszło dwa miesiące, które spędziła w więzieniu, uczyniły ją jeszcze piękniejszą. Doznane przeżycia, rozpacz i udręka nadały jej twarzy uduchowiony wyraz.