...Piękna Brunhilda, krwi margrafów córa Tkała dla Leszka pas dzierżgany złotem, Do hełmu pawie przyczepiła pióra, Skuła je gwiazdą brylantów — a potem Twarz jej oblała świeżej krwi purpura I serce w piersi zabiło z łoskotem, Gdy, hełm unosząc ku młodzieńca skroni, Miękki włos Leszka uczuła w swej dłoni.
— „Wracaj!..“ szepnęła, dzwoniąc mu nad uchem
Błagalną prośbę, cichym płaczem drżąca,
I jakimś miękkim a lubieżnym ruchem
Na pierś mu padła, jasna, jak miesiąca
Promień... być chciała jego myślą, duchem,
I tak biedz przed nim niby harfa brzmiąca
I wołać — sama, jak echo, daleka:
— „Brunhilda kocha! Brunhilda cię czeka!“
I słów tych szeptem i dźwięków pieszczotą, Nektaru kroplą w serce mu się wsączyć, W pamięci jego utkwić strzałę złotą, Sny wspólne w jeden, długi sen połączyć I być pragnieniem jego i tęsknotą I w pół urwaną pieśnią, którą skończyć, Choćby na straży stała myśl ostrożna, Na ustach tylko w splotach ramion można.
— „Wracaj! — szeptała — pozna serce moje
„Dzień, w którym srebrnem zadzwonisz strzemieniem;
„Ja wyjdę pierwsza na spotkanie twoje
„Z puharem wina i złotym pierścieniem,