więc wzrastał bez żadnych bliższych stosunków umysłowych ze swymi rodzicami, nie pojmował ich i oni go nie pojmowali: to też w następstwie dał się opętać błędnym naukom, w które wierzył jak w świętą ewangielją. W imię tej idei z obojętnością rani serca ukochanych osób i z towarzyszką swej młodości, Zuzią, uchodzi z domu rodzicielskiego, aby marnie zginąć dla mniemanej wielkiej idei.
Nie od dziś uczyniono spostrzeżenie, iż pospolicie matki pieszczą synów, a dosyć surowo despotycznie nawet obchodzą się z córkami; ojcowie zaś wprost przeciwnie. Następstwem tego, pominąwszy już inne wady, bywa chęć przedwczesnego używania u synów, a rozpływanie się w marzeniach u córek. Typy pierwszych osobników przedstawia powieść Pan Graba, drugich Pamiętnik Wacławy. Obie zasługują na głębszy rozbiór pod względem psychologicznym. Żałujemy, że z powodu szczupłości miejsca uczynić tego nie możem. Najwyższym wykładnikiem towarzystwa, do którego należeli tacy ludzie jak Stan. Kloński, Jodek, Słubecki, Ordynat Zrębski i inni jest p. Graba; tak jak najwyższym wykładnikiem Zosi, Zeni, Emilki i innych w pamiętnikach Wacławy jest Rozalja. Obie te postacie w innych wychowane warunkach mogłyby się stać zaszczytem społeczeństwa; tak zaś temperament choleryczny obu tych bohaterów zamienia pierwszego na cynika, szydzącego ze wszelkiego prawa moralnego, drugą na kobietę, śmiało stawiającą czoło wszelkiej nieprawości, lecz w istocie żartującą ze złamanego przez siebie obyczaju.
Nie możemy lepiej zakończyć krótkiego przeglądu, jak przytoczeniem toastu pana Graby, a gorzkich wyrzutów Rozalji, uczynionych swej babce Hortensji:
„Panowie! niech żyją tkliwe i nerwowo kochające synów swoich matki, które przez błogi czas dzieciństwa i pierwszej młodości trzymają ich otulonych fałdami swych spódniczek, które lękają się, aby nauka nie osłabiła im zdrowia, i zakładów publicznych, aby nie zepsuty im manier. Błogosławione niech będą matki takie, albowiem ich to staraniem wielu młodzieńców umiłowywa kielich, zamiast księgi, i zielone pole stolików, zamiast pól rodzinnej gleby! Panowie! piję zdrowie matek takich“.
A Rozalja mówi: „Ty babciu przestrogami swemi wlałaś mi obłudę w serce, bo kazałaś milczeć, gdy mówić chciałam, okazywać się dzieckiem, gdy byłam kobietą... myśl każdą, każde uderzenie serca miarkować i stosować do praw ścisłego konwenansu. Ty wychowaniu memu nadałaś kierunek błędny, okryłaś mnie pozorami blasku, a nie dałaś treści duchowej, co jest dla życia opoką... nauczyłaś gry na fortepianie i mówienia obcemi językami, a nie dałaś pojęcia o pracy, któraby od próżnych marzeń ognistą mą strzegła głowę. Marzyłam więc i wymarzyłam... miłość. Znalazłam jej urzeczywistnienie i do niego przykułam życie“.