Wyczytałem to w pergaminach i słyszałem od mądrych ludzi, że na świecie ciągle było jedno i jedno: burza i cisza naprzemiany... nic więcej. Burza, to znow cisza!... znow burza! znów cisza!...
Tfy! paskudztwo!... A tożby powinno coś być w pośrodku. Jakieś połączenie! Żeby człek nie zwarjował!...
Nic z tego niema... Jedno tamto tylko... Tfy...
No, to i może... po burzy, czem ja jestem — po tym świście bicza, którym ja świat smagam — ta Roma, którą smagam, ten świat, który smagam, doczekają się, że Atla król Hunnów się zwali?
He, he, he, i Świnia, co się zwie Romą, znów ryj swój z pod krwi tej, com ją rozlał, podniesie? Ten szlam brudny, wodnisty, który ja zamiatam, znowu pod nogi ludzi podpłynie, obejmie ich do pasa, do szyi, pod gębę — i... i będzie znów cisza, jako była przedtem?
I moje zdrowe drzewo, o zdrowych gałęziach, które chciałem, zniszczywszy ten szlam, zaszczepić, padnie samo w te brudy... w tę Romy kulturę... i... i będzie znowu cisza, jak głosi pergamin.
— „Atlo, strzeż się!“...
A czegóż ja się strzedz mam, niech mi kto powie?...Toć rzecz jasna, te sny wszystkie, te wróżby wieszczbiarza. Owa żmija przecie, co mnie ma ukąsić, toć nic innego, jak ta dziewka moja, ta Ildyka, ślicznotka, którą wraz sobie biorę! Oj, obwinież się ona wkoło szyi mojej!... obwinie jako żona!... i będzie mnie całować! Miłość ma żądło... tem żądłem chuć jest... zwyczajnie kobieta... to i widzisz, mój mądry!... Wieszczba twoja się spełni... rzetelnie spełni!... Tylko... czego ja strzedz się mam tego wszystkiego? I owszem, i owszem... niech mnie ona ukłuje! tem żądłem niech mnie najmocniej ukłuje! I owszem, owszem wcale ja nie od tego...
Znów kobiecie tej tam śniło się, tej wieszczce, że mnie słudzy moi, moi blizcy zabiją.
Rzecz dobra!... kto zabije? Czy czasem nie mój Ernak?... mój synek maleńki? mój konik drogi. A jak on mnie dziś ściskał, jak mnie całował, kiedym wrócił z drogi, a on mnie witał. (Z dziwną czułością) Mój Ernaczek!... mój szczurek!... moje pocieszenie!... (Po chwili) Więc... kto zabije, jeżeli nie on? Bo on, kiedy zły jest, a ja się z nim bawię, to mi grozi zawsze, że mnie uśmierci... I bije mnie — tak bije — po głowie bije! Ha, ha, ha, więc kobiety tej sen znów się ziści.
Tysiąc miast jeszcze stoi niezburzonych. Tysiąc zburzyłem. Lecz tysiąc stoi jeszcze.
Aecjusz jeszcze żyje...
Żyć nie powinien.
I Roma jeszcze zdrowa...
Zdechnąć powinna!...
Nie! ja nie umrę... mnie jeszcze nie pora... Jutro zaraz się zbiorę na nowe łowy. Krwią zaleję znowu cały ten chlewek, co od Słupów Herkulesa aż po morze Egejskie się ciągnie... Pokaż Atlo, jak ty umierasz!... Pokaż!
Ot... róg wezmę — zatrąbię — znak dając, żem wstał już. I kiedy lud mój granie to posłyszy, powtórzy je najpierw w tem mojem mieście. Pójdzie