Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do Departamentu Śledczego, „grupa likwidacyjna” liczyła tylko 9 osób, a całą resztę przekazano do dyspozycji Departamentu Kadr. Likwidowano X wydziały w WUBP Podzielono także ruchomości, a najlepszy kąsek — „siedmioczęściowy komplet gabinetowy”, jak pisze Paweł Ceranka — dostał się Mietkowskiemu. Departament śledczy przejął pawilony w więzieniu mokotowskim, ale status „Spaceru” jest dosyć niejasny, być może znajdował się w gestii „grupy likwidacyjnej”. Zespół ten, kierowany przez Kazimierza Sieradzkiego, próbował uporać się z ogromnymi ilościami papierów — było tego około 56 tys. pozycji — oraz wszczętymi już rozpracowaniami. Wszystko to zostało ostatecznie zagospodarowane dopiero w 1955 r.
Wokół zniknięcia Światły panowała cisza nie tylko na forum publicznym, ale także w samym resorcie. Zapewne krążyły jakieś pogłoski, ale wydaje się, że sprawa powoli schodziła na dalszy plan także w rozmowach prywatnych. Być może tylko ci, którzy żywili osobiste urazy wobec zaginionego kolegi — a było ich, jak wynika chociażby z materiałów zebranych przez wspomnianą komisję, nie tak mało (m.in. Piasecki i „stare towarzyszki”) — powracali do losów nielubianej lub nawet znienawidzonej osoby. Choć nikt nie mówił tego wprost, ale z wypowiedzi zanotowanych przez wspomnianą komisję wynika, że co najmniej część indagowanych była przekonana, iż podpułkownik zdezerterował. W dokumentach bezpieki, które przejrzałem, trafiłem tylko na jedno świadectwo — notatkę tajnego współpracownika z 15 maja 1954 r. — że Światło „w miesiącu lutym (...) uciekł na Zachód”. Niezależnie od wiarygodności tego źródła można z niego wnosić, że wieści o zniknięciu wicedyrektora pojawiały się także poza resortem, ale prawie na pewno pochodziły z ulicy Koszykowej, a nie z Waszyngtonu. Nie znalazłem jednak śladów, aby próbowano „pójść” za tym raportem, choć znajdowało się w nim nazwisko osoby, która tą informacją podzieliła się z tajnym współpracownikiem. Mimo niejasności i licznych zastrzeżeń, a nawet zarzutów pod adresem Światły, w kierownictwie resortu — zapewne też w ośrodku skupionym wokół Bieruta — przyjmowano, że dzielny i ważny funkcjonariusz został porwany lub zamordowany. Tak było dla wszystkich wygodniej, a Romkowski, powszechnie uważany za protektora Światły, wytrwale podtrzymywał tezę o porwaniu. O ile wiem ani do Bieruta, ani na Koszykową, nie docierały żadne nowe informacje od Stasi czy ze służb sowieckich. Samo MBP nie podejmowało zaś właściwie żadnych kroków. Komisja Tracza przestała sprawdzać archiwa i organizować kolejne przesłuchania, a Biuro ds. Funkcjonariuszy zajęło się tylko „ochroną” Justyny i mieszkania przy alei Przyjaciół. W marcu zrobiono ogólny przegląd dokumentów zgromadzonych przez Światłę w jego gabinecie, ale pod kątem ich dalszej przydatności.
Jedyne działanie na zewnątrz podjęto jeszcze w styczniu, kiedy to na wniosek VII Departamentu uznano, iż należy złożyć na ręce komendanta francuskiego sektora Berlina pismo z prośbą o udzielenie informacji w związku z zaginięciem Światły. Nie obyło się bez dłuższych deliberacji, ale przeważy-