Strona:Tryumf.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

granit. Pierwsza krew i pierwszy pot wsiąkły w ziemię, zmieszane i hojne.
Zaś Bóg skrył się w niebiosach.
I Adam czuł się nieszczęśliwym i uginał się pod brzemieniem nieszczęścia.
Napróżno przychodziła ku niemu Ewa włosami miękkiemi ocierać mu czoło z potu, wodą kryniczną obmywać ręce z krwi; napróżno miękkie jej ciało tuliło się ku niemu, ogrzewało go w zimne noce, zasłaniało sobą od spieki upalnej. Napróżno czuł się kochanym — i Adam poznał, że miłość nie wystarcza i że dla rzeczy niewystarczającej wyrzekł się statku życia.
I uginał się pod brzemieniem nieszczęścia. Ogarnęło go zniechęcenie i nieokiełzana tęsknota za rajem, kędy był sam, każdemu ziołu, każdej roślinie pokrewny, każdemu zwierzęciu blizki: kędy las był mu, jak brat, woda, jak matka, gdzie gwiazdy schodziły mu na oczy, jak ćmy dźwięczne i miłe, gdzie słońce kołysało go promieniami swemi, jak lekki wiatr kołysze palmy i brzozy.
Tęsknota go zdjęła za tym krajem, gdzie nic nie przewidywał i nic nie pamiętał, gdzie błąkał się śród zieleni i stubarwnych, kolorowych kwiatów, jak się dźwięk głosu błąka śród kęp słonecznych i wzgórz bujną trawa i mchem miękkim porosłych. Tęsknił za tym krajem, gdzie był sam z Życiem, ze spokojem i ciszą Życia, na które tchnął Bóg. W uszach poczęły mu szemrać stru-