Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nagą stanął on do walki, musiał wiosłować na galerach francuzkich, błąkać się opuszczony na wygnaniu, w chmurach i burzach; stawał przed sądem, strzelano doń przez okna: w udziale przypadło mu życie bolesne walki. Jeśli świat ten miał być dlań miejscem nagrody, to uczynił z niej nieszczególną przygodę. Nie mogę być apologistą Knoxa. Od dwustu pięćdziesięciu, czy więcej, lat wszystko mu jedno, co ludzie o nim mówią. My jednak, stojąc dziś ponad wszystkiemi szczegółami jego boju i żyjąc w świetle oraz wśród owoców jego zwycięztwa, my, przez wzgląd na samych siebie, powinnibyśmy przeniknąć człowieka samego poprzez gawędy tudzież spory, co go przysłaniają.
Przedewszystkiem chcę zrobić uwagę, że nie dobijał się on wcale godności proroka swego narodu: Knox, zanim wyszedł na widownię, przeżył spokojny i nieznany do lat czterdziestu. Był on synem biednych rodziców, wychowywał się w kolegium, został kapłanem, przystąpił do reformacyi — i, zdawało się, że czuł się najzupełniej zadowolonym z możności kierowania własnych swych kroków według światła swego, nie narzucając go wcale innym bez potrzeby. Przebywał wśród rodzin szlacheckich w roli nauczyciela, każąc, kiedy zebrała się grupa ludzi, pragnących poznać jego doktrynę, zdecydowany na to, by stąpać drogami prawdy i głosić ją, kiedy do tego będzie powołany, nie roszcząc do niczego więcej pretensyi i nie wyobrażając sobie, iż zdolnym jest do czegoś więcej. W taki to sposób dożył nieznany lat czterdziestu. Znajdował się wśród małego oddziału reformatorów, obleganych w zamku św. Andrzeja, kiedy razu pewnego kaznodzieja, skończywszy swą przemowę do tych bojowni-