Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pozostaje armia pracowników filantropijnych, którzy nie mogą, być pomieszczeni w żadnej z wyżej wymienionych klas. Ci czynią najwięcej dobra, o ile są w zetknięciu z jaką organizacyą, jednakże najmocniejsi powinni zachować część swego wolnego czasu, aby pracować na liniach indywidualnych, aby odpowiadać wypadkom, gdzie żaden ratunek zorganizowany nie mógłby dać rezultatów. Niewątpliwie filantropia została nieco zdyskredytowana przez różne osoby niezmiernie szkodliwe, które ostentacyjnie biorą się do niej, aby zdobyć sobie rozgłos, jak i przez ludzi mniej szkodliwych, którzy są głupimi i nieszanowanymi ofiarodawcami. Wszystko, co zachęca do pauperyzmu, co osłabia struny męzkości i obniża poszanowanie siebie samego jest bez wyjątku złem. Rodzaj filantropii p. n. „zupy popularne” jest równie absolutnie demoralizującym, jak większość form występku i ucisku, i naturalnie jest szczególnie oburzającem, jeżeli przedsiębierze coś podobnego korporacya lub osoba prywatna, powodowana nie szalonem miłosierdziem, ale pobudkami reklamy osobistej. W wypadkach nagłej i olbrzymiej klęski, spowodowanej przez powódź, orkan, trzęsienie ziemi albo epidemię, istnieją dość poważne powody do rozszerzenia granic miłosierdzia na bardzo wielką skalę, o ile ktokolwiek go tylko potrzebuje. Ale wypadki te są najzupełniej wyjątkowe, i metody ratunku, używane wówczas, powinny być też uważane za zupełnie wyjątkowe. W dobroczynności trzeba tylko pamiętać zawsze o jednej rzeczy, a mianowicie, że jeżeli każdy człowiek może się poślizgnąć i powinien być natychmiast postawiony na nogi, to natomiast żaden