Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bitną cząstką najpotężniejszej z rzeczypospolitych. Ale zanim zapanuje stały porządek i spokój, musimy pozostać na wyspie, aby ją zabezpieczyć, a nasi przedstawiciele wojskowi i cywilni muszą składać dowody taktu, zrozumienia sytuacyi, umiarkowania i odwagi, utrzymując pokój, wykorzeniając bezlitośnie rozbójnictwo, opiekując się równomiernie wszystkimi, a przecież okazując właściwe uznanie tym, którzy walczyli o niepodległość Kuby. Filipiny przedstawiają zagadnienie jeszcze trudniejsze. Ludność ich składa się z urodzonych chrześcijan, pół-białych, muzułmanów wojowniczych i dzikich pogan. Wielu z ich mieszkańców jest zupełnie niezdolna do samorządu i nie wykazuje możliwości uzdolnienia. Inni z czasem mogą okazać się powołani, ale teraz mogą uczestniczyć w samosądzie tylko pod rozważnym dozorem, równocześnie stanowczym i dobroczynnym. Wygnaliśmy z wysp tyranię hiszpańską. Jeżeli pozwolimy teraz, aby zastąpiła ją dzika anarchia, to pracowaliśmy dla zła, a nie dla dobra. Mam mało cierpliwości wobec tych, którzy obawiają się wzięcia na barki zadania rządzenia Filipinami i którzy oświadczają wyraźnie, że obawiają się, usuwając się od niego z powodu wydatków i ambarasu, ale mam jeszcze mniej cierpliwości wobec tych, którzy maskują swoją nieśmiałość pozorami humanitaryzmu i którzy czułym tonem opowiadają o „wolności” i o „zgodzie rządzonych”, aby uniewinnić swoją niechęć odegrania roli mężów. Gdyby wprowadzono w czyn ich doktryny, bylibyśmy zmuszeni do pozostawienia Apaszów Arizony ich własnemu losowi, do usunięcia się od wszelkiej interwencyi w rezerwach