Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ści i niepodobna stworzyć stałej i twardej reguły na wszystkie wypadki. Musimy zawsze sprostać naszym zmiennym potrzebom narodowym, nieustannie zmieniającym się okolicznościom życia. Ale możemy być pewni jednego: Czy będziemy chcieli lub nie, nie możemy odtąd uniknąć spełniania obowiązków względem innych narodów. Wszystko, co możemy zrobić, ogranicza się do postanowienia, czy będziemy je spełniali dobrze, czy źle. W tem miejscu właśnie pozwólcie mi wnieść najsilniejszą, jaką mogę, obronę reguły, że powinno się zawsze mówić to, co się myśli i że powinno się bez wahania usiłować pogodzić czyny ze słowami, jakiekolwiekby te być miały. Wielu z nas zapewne zna stare przysłowie: „mówcie cicho, a noście w zanadrzu grubą laskę — zajdziecie daleko”. Jeżeli człowiek jest nieustannie fanfaronem, jeżeli brak mu grzeczności, to gruba laska nie obroni go od nieprzyjemności; tak samo nie pomoże mu cicha i łagodna mowa, jeżeli po za łagodnością nie kryje się siła, potęga. W życiu prywatnem mało jest ludzi tak potępienia godnych, jak ludzie, którzy idą przez nie, wychwalając się głośno, a jeżeli samochwalca nie jest przygotowany na poparcie swoich słów, stanowisko jego staje się absolutnie godnem pogardy. To samo stosuje się i do narodu. Pozwalać sobie na niewłaściwie samochwalstwo, a zwłaszcza na wyuzdane wyzywanie innych narodów jest rzeczą głupią i niegodną. Ilekroć na jakimkolwiekbądź punkcie zetkniemy się z obcem mocarstwem, ufam, że będziemy usiłowali mówić o niem grzecznie i z uszanowaniem. Niech będzie widocznem, że każdemu pragniemy oddać sprawiedliwość, a potem postarajmy się, aby było widocznem, że