Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tnego powodzenia w życiu ludzi, którzy nie mieli żadnej wartości jako chłopcy, uczniowie, czy studenci. Ale branie za przykład tego rodzaju wyjątków byłoby równie niepewnem, jak obrona ślepoty, dlatego, że kilku niewidomych zyskało sobie nieśmiertelną sławę, przezwyciężając swoje kalectwo fizyczne i osiągając wielkie rezultaty w history i świata.
Nie jestem zupełnie obrońcą przesadnego i bezsensownego przeciążania naukami, ale chłopiec pracować musi, pracować musi mocno nad swojemi lekcyami po pierwsze przez miłość tego, czego się uczy, a po drugie przez zamiłowanie następstw, które wywołuje w jego charakterze sam akt woli zabrania się stanowczo do nauki. Miękkość, nieumiejętność dawania sobie rady, obojętność w naukach oznaczają prawie napewno nieumiejętność wytknięcia sobie drogi w innych dziedzinach życia. Naturalnie, w miarę tego, jak chłopiec posuwa się w latach, dobrze jest, jeżeli może zorganizować naukę w tym kierunku, w jakim idą jego upodobania naturalne, ale czy może to zrobić, czy nie, uczyć się powinien z całego serca. Nie wierzę w figle w czasie nauki, ani w ten rodzaj usposobień zwierzęcych, które zwykle dają uczniów lichych, i sądzę, że ci chłopcy, którzy uczestniczą w ciężkich męczących grach po za godzinami nauki, nie będą uczuwali potrzeby brutalnych zabaw w szkole. Kiedy uczą się, powinni się uczyć z tym samym zapałem, z jakim grają na konkursie w piłkę nożną. Dobrze jest być posłusznym staremu i znanemu poleceniu: „Kiedy pracujesz — pracuj; kiedy się bawisz, baw się!”