Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wrażliwości publicznej, która na to pozwala. Jednakże nie będzie przesadą twierdzenie, że takie same zupełnie niebezpieczeństwo zagraża ze strony tych, którzy od początku do końca roku gwałcą ósme przykazanie, świadcząc fałszywie przeciwko ludziom uczciwym, obniżając przez to ich wartość, a zarazem podnosząc ludzi nieuczciwych, tak, że ci i tamci znajdują się na jednym poziomie. W jednym i w drugim wypadku jedna i druga grupa złoczyńców przyczynia publiczności taką samą szkodę. Słowo „kłamca” jest akurat równie brzydkiem słowem, jak „złodziej”, bo w jednym i drugim razie oznacza równie brzydki grzech. Jeżeli człowiek kłamie pod przysięgą lub każę kłamać innemu pod przysięgą, to popełnia krzywoprzysięztwo lub namowę do krzywoprzysięztwa i staje się winnym wobec prawa obowiązującego. Wedle prawa wyższego, wedle prawa moralności i prawości, jest winien zupełnie tak samo, jeżeli kłamie nie przed sądem, ale w dzienniku lub na zgromadzeniu wyborczem, a według wszelkiego prawdopodobieństwa, następstwa jego postępowania są daleko szersze i daleko bardziej zgubne. Różnica między krzywoprzysięztwem a kłamstwem nie istnieje w świecie pojęć moralnych, w etyce, istnieje tylko w prawie formalnem.
Ten sam człowiek może uchybiać obu przykazaniom; pewna grupa ludzi może gwałcić jedno, inna grupa drugie. W naszem życiu obywatelskiem najgorsi gwałciciele prawa uczciwości zawdzięczają znaczną część swego bezpieczeństwa tym, którzy grzeszą wobec prawa moralnego, świadcząc fałszywie o swych uczciwych bliźnich. Grzech jest oczy-