Strona:Teofil Lenartowicz - Nowa lirenka.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 154 —

Było się wtedy przypatrzeć czemu
Bo nikt bogactwem nie sprostał jemu,
Chociaż on za nic nie waży złota
I nie raz drogie puchary miota,
Złote konewki i misy srebrne
Pomiędzy swoje ludzie służebne.
Byle mu jedna zbroja została,
Jedna drucianna zbroica cała,
To już on potem sobie da radę,
Zkąd złotych konwi wziąść na biesiadę.
Niech tylko harde wygna Waragi,
Sasy z nad Elby, cesarza z Pragi,
To mu złotnicy z koron tych Panów,
Narobią pięknych półmisków, dzbanów.

Książę waleczny siedzi za stołem,
Czepiec druciany nad chmurném czołem
Zsunął na oczy ciężką prawicą,
I w ziemię schylił ponure lico.
A jasnowłosa księżna się biedzi
Widząc że Książę posępny siedzi.