Strona:Teodor Jeske-Choiński - Seksualizm w powieści polskiej.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
  26


wołał dopiero modernizm ze swoim dekadentyzmem artystycznym, podlanym mocno gryzącym sosem seksualizmu, a reszty dokonała rewolucya z roku 1905 ze swoją anarchią pojęć i uczuć i źle strawioną doktryną wolnościową, przeszczepioną na nasz grunt przez socyalizm rosyjski i żydowski.
Dekadentyzm artystyczny Przybyszewskiego usiłował w nas wmówić, że szuka „nagiej duszy”, a szukał tylko nagiego ciała i to nie ciała zdrowego, owego greckiego Kalos i Kagatos, lecz chorego, stoczonego robactwem: histeryi, wizyi, hulucynacyi, lubieżności, alkoholu i t. d. Tego rodzaju poszukiwanie „nagiej duszy” prowadzi prostą drogą do erotomanii, a w dalszym ciągu do pornografii.
Hucznymi oklaskami powitało pokolenie przed — i porewolucyjne ten przewrót w pojęciach i upodobaniach, witając radośnie „wyzwolenie człowieka z pęt zwietrzałych przesądów, zwyczajów i obyczajów”. Tłumnie rzuciło się ono do literatury „szczerej”, mówiącej swobodnie wszystko, „o czem się dawniej nie mówiło”.
Seksualizm stał się modnym w powieści, w teatrze, za modą zaś tłoczą się szerokie masy bezkrytyczne.
Tłoczą się nietylko szerokie bezkrytyczne masy gwoli zabawie, ale także z różnych względów pisarze większego i mniejszego kalibru. Jedni płyną za prądem chwili z przekonania, niesieni jego zwirowaną falą, drudzy dla zdobycia szybkiego rozgłosu, który wieńczy zawsze obsługiwaczów upodobań danej chwili, inni wkońcu (najpośledniejszy gatunek) dla obfitej mamony. Wiadomo, że „utwory na czasie idą”, co zaś idzie, czyli sprzedaje się, to wsypuje do kieszeni wydawców i autorów zawsze więcej mamony, aniżeli dzieła nie na czasie, choćby były arcydziełami.