Przejdź do zawartości

Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie przeszkadzam!
Zostanę sam

W śniegu na noclegu,
195 

A zanim wy dowiecie się,
Że jeszcze przed wami
Jest kraj jeden, nie zalany
Krwią ludzką i łzami,

Spocznę sobie...
200 

Ale, co to?
Kajdany jak dzwony
Huczą w głębiach. Spojrzę i tam...
O, ludu spodlony!

Skąd się wziąłeś? Co tu robisz?
205 

I czego tam szukasz,
W tych podziemiach?
Już ja swojej
Doli nie oszukam —

Nie skryję się nawet w niebie!
210 

Za cóż taka kara?
Takie męki? Co ja komu
Złego wyrządziłem,
Że przemocą ciężkiej ręki

Wzięto ducha mego
215 

I zakuto, a płomienie
W sercu rozniecono
I te dumy jako stada
Kruków wypuszczono?

Nie wiem, za co pokutuję,
220 

Cierpiąc męki srogie,
I kiedy je skończę, także
Powiedzieć nie mogę!

Gwar na pustynnym obszarze,

Niby ze swoich cmentarzy
225