Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Nie wytrzyma — i tupnęła
165 

Staremi nogami...
A ja patrzę, wpatruję się
I śmieję się łzami, —
Ach, śmieję się, patrzę, zalewam się łzami, —

Nie jestem sam jeden, jest z kim żyć na świecie;
170 

Wśród domku mojego, jak w stepie gdzieś przecie,
Kozacy hulają, gaj szumi drzewami,
Mogiła śni dumki smutne żałobą
I morze gra sine, topola powiewa,

Cichuteńko dziewczę Hrycia sobie śpiewa,
175 

Nie jestem sam jeden, — jest żyć z kim do grobu.
Ot gdzie dobro moje, grosze
I sława poczciwa,
A za radę dziękuję wam,

Bo rada zdradliwa!
180 

Póki życia, poprzestanę
Na martwem tem słowie,
By wylewać łzy i smutek...
Bywajcie mi zdrowi!

Czas mi w drogę już wyprawiać
185 

Dziatki serca mego,
Niech ruszają, może znajdą
Kozaka starego,
Co powita syny swoje

Sędziwemi łzami —
190 

Dość mi tego, raz więc jeszcze:
Pan ja nad panami!

1841.7.IV
Petersburg