Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Nie tak słońce wschodzi —
60 

Toć piśmienni wyczytali...
Rozum dziwa płodzi!
A cóż na was rzekną oni?
O, znam waszą sławę!

„Niech — powiedzą — spoczywają,
65 

Póki ojciec wstanie
I rozpowie po naszemu
O tym tam hetmanie!
Co tam kiep ten wygaduje

Zmarłemi słowami —
70 

I jakiegoś tam Jaremę
Prowadzi przed nami,
Odzianego w świtę szarą
I w łapcie łyczane...

Ej, napróżno widać w szkole
75 

Łatano ci boki!
Po Kozactwie, po Hetmaństwie
Mogiły wysokie,
Nic się więcej nie zostało,

I te — rozkopane.
80 

Próżna praca, panie bracie!
Jeśli chcesz mieć grosze,
A w dodatku sławę próżną,
Śpiewaj nam Matrioszę,

Lub Nataszę, radość naszą,
85 

Sułtan, parkiet, szpory —
Ot gdzie sława!... a on śpiewa
Hraje synie more” —
I sam płacze, za nim szlocha

Siermiężna gromada...”
90 

Prawda, prawda, mędrce moi!
Dzięki — i to rada!
Kożuch dobry, szkoda tylko,
Że nie na mnie szyty,