Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Kędy wiatr powieje,
435 

Na sierotę słońce świeci,
Świeci, lecz nie grze je.
Ludzie słońce zakryliby,
Aby nie świeciło

Na nieszczęsną i aby jej
440 

Łez nie osuszyło.
I za cóż to, Boże miły,
Jej tak źle na świecie?
Jaką krzywdę wam zrobiła?

Czego od niej chcecie?...
445 

Czego od niej chcą? — Zobaczyć,
Jak płacze niecnota.
A więc — nie płacz, Katarzyno,
Nie płacz, moja złota,

Cierp w milczeniu. Lecz ażeby
450 

Nie zwiędła uroda,
Do świtania myj się łzami,
Bo urody szkoda!
Umyjesz się — nie zobaczą,

A więc nie wyśmieją;
455 

Niech tymczasem serce spocznie,
Póki łzy się leją.

Oto jaka bieda! Widzicie, dziewczęta?
Uwiódł i porzucił Katrię Moskal zły.

Niechajże z was każda dobrze to pamięta,
460 

Abyście tak kiedyś nie szukały wy
Swojego Moskala, jak ona dziś szuka.
Nie wierzcie losowi, bo los was oszuka,
Nie liczcie na ludzi, bo wam nie przebaczą

I zamiast pocieszyć, powiedzą: „ladaco”.
465 


Pod płotami nocowała,
Raniutko wstawała
I do Moskwy szła nieboga,