kały na szosie nieistniejących ziaren. Każda kura u łapki miała przywiązany sznurek dwumetrowej długości. Chcąc złapać którąkolwiek, nie trzeba było biegać za ofiarą, a wystarczyło po prostu stąpnąć nogą na sznurek. Goście myśleli z początku, że kury stanowią cały inwentarz oberżysty, okazało się jednak, że się mylili. Oto nadszedł jakiś nagi chłopak, pędząc do stajni wielką ilość indyków; poganiał nie batem, lecz laską, której koniec owinięty był w skórę kuny. Kuny są tutaj najgroźniejszym wrogiem indyków, tak groźnym, że indyki lękają się nawet ich skór.
Grandeprise zapytał gospodarza:
— Czy trójka, która tu była przed nami, miała butną minę, czy też obawiała się pościgu?
— Mogę na to odpowiedzieć dokładnie. Jeden z nich, którego reszta nazywała Landolą, roześmiał się w odpowiedzi na jakieś pytanie towarzysza i rzekł, że z pewnością ślad już zaginął. — Gdy miniemy górę, — mówił — znikną powody do obaw. Będziemy tylko musieli pomyśleć o pieniądzach. Widoki uzyskania ich po tamtej stronie są znacznie większe, niż tutaj.
— Wyobrażam sobie, co ten Landola miał na myśli! No, ruszajmy! Podjedliśmy sobie i wypoczęli, nie traćmy więc czasu.
Podczas gdy przybysze dosiadali koni, gospodarz wyciągnął z poza ogrodzenia jakiegoś osła;
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 83.djvu/15
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 2321 —