Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 81.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2271   —

— A więc rzecz załatwiona. Dziękuję serdecznie. Kto panu jeszcze towarzyszy?
— Bawole Czoło, Niedźwiedzie Serce, Sępi Dziób, Grzmiąca Skała i mały André.
— Cóż oni będą robić?
— Pomyślę o tym. Co do André’go, to zaproponowałbym, aby go wziął ze sobą sennor Helmer.
— Ależ bardzo chętnie! — rzekł Robert.
— Doskonale. Jeszcze jedno. Mówiliście panowie o przedmiotach, zagarniętych w piwnicach klasztornych, nieprawdaż?
— Tak. Leżą tam listy Hilaria i skarby, które nagromadził.
— Pokaże mi pan te rzeczy?
— Chciałem prosić, aby mi wolno było pokazać.
— Ależ oczywiście. Od dziś zamieszka pan w mojej rezydencji. —

INTRYGA

Po szosie, prowadzącej ze stolicy do Queretaro, pędził samotny jeździec.
Nagle zeskoczył z konia i usiadł. Po chwili zerwał się na równe nogi, usłyszał bowiem dźwięk:
— Pst!...
Obejrzał się, nie zauważył nikogo.
— Pst! — rozległo się znowu.
Wyciągnął pistolet, rozglądając się na wszystkie strony.