Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 80.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2237   —

sennor, ale muszę was ostrzec, że popełniacie niezmiernie głupstwo. Mogliście dostać wcale inną żonę, a w dodatku tęgiego teścia.
— Nie przeczę, że to coś warte, — rzekł Gerard z uśmiechem. — Z początku szukałem dziewczyny, któraby mi przyniosła w posagu dobrego teścia, alem się spóźnił. Ojciec przyrzekł ją innemu.
— Nie znał was?
— Przeciwnie. Znał doskonale.
— W takim razie był głupi! Kto was zna, ten wie dobrze, ileście warci.
— Nie byłem tyle wart, co ten, który dziewczynę dostanie.
— Ah, naprawdę? Ojciec złowił tak grubą rybę?
— Bardzo grubą — oświadczył Gerard poważnie. — Kandydat jest rzeczywistym tajnym radcą.
Pirnero cofnął się i wybałuszył oczy na strzelca.
— Jak to rozumiecie? Co chcecie przez to powiedzieć?
— Chciałem powiedzieć, kim jest tamten człowiek.
— Mówicie o tamtym z Pirny?
— Tak.
— Czyście rzucili okiem na Rezedillę?
— O tak! Nawet obydwoma.
Stary wybuchnął:
— A wasza narzeczona?
— O sennor! Powiedziałem tylko, że chciałbym wziąć za żonę dziewczynę, która mieszka w pobli-