— Pokażcie!
Gerard oddalił się w milczeniu. Po chwili wrócił z jednym workiem skórzanym.
— Dlaczego tutaj? — zapytał Pirnero. — Załatwimy interes w składzie.
— Wszystko jedno, bo i tak nie kupicie ołowiu.
Położył worek przed Pirnerem.
— A dlaczego?
— Nie będziecie mogli zapłacić.
Pirnero schylił się, aby obejrzeć metal. W tejże chwili odskoczył w tył. Zawołał:
— Przecież to złoto, szczere, najszczersze złoto. Nuggety wielkości orzechów włoskich!
— Do kroćset — zaklął Gerard z uśmiechem. — Cóż ja zrobiłem! Pomyliłem się. Napchałem worek nie ołowiem, ale nuggetami.
Pirnero skamieniał. Wyciągnął ręce, pełne nuggetów, i patrzył nieprzytomnie na złoto. Rezedilla, która przysłuchiwała się rozmowie w kuchni, teraz weszła do pokoju i przyglądała się złotu z równym zdumieniem co Pirnero.
— Pomyliliście się? — zawołał wreszcie. — Na miłość Boską, ileż waży ten worek?
— Sześćdziesiąt funtów — odparł strzelec.
— Każdy muł niósł takie dwa worki!?
— Tak.
— Do kogo to wszystko należy?
— Do mnie.
Pieniądze są mi potrzebne do zawarcia małżeństwa, o którym was mówiłem.
— Niestety, niestety. Nie bierzcie mi za złe,
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 80.djvu/12
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 2236 —