Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 78.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2191   —

Zabrał głos Cortejo:
— Dowie się pan o tym po udzieleniu nam pewnych informacyj.
— Słucham.
— Czy nazwisko Cortejo jest panu znane?
Ostrożny starzec potrząsnął wolno głową i odparł:
— Nazwisko to jest mi znane.
— A osoba?
— Nie.
Cortejo spojrzał ostro na Hilaria i rzekł:
— To dziwne!
Lekarz ściągnął groźnie brwi.
— Zachowanie pana, sennor, jest co najmniej nieprzyzwoite. Wchodzicie tutaj i przesłuchujecie mnie, jak gdybym był przestępcą, a wy sędziami. Dziwicie się, że zachowuję wobec was rezerwę, a sami zjawiacie się zamaskowani, jakże możecie żądać, abym odpowiedział na wasze pytania?
— Zamaskowani? Nie rozumiem was?
— Naprawdę? Ach, sennor, mimo podeszłego wieku mam wzrok dobry! Niebezpieczna to rzecz zostawiać szminkę i puder zbyt długo na skórze. Trzeba twarz od czasu do czasu zmywać i smarować na nowo. Bądźcie łaskawi zmyć farbę z twarzy, potem pomówimy.
Wsunął Cortejowi gąbkę w rękę i wskazał na umywalnię.
— Oświadczam, że pan się myli — wtrącił Landola, ze złości tupając nogą o podłogę.
— Hilario wyjął z szuflady biurka jakiś drobny