Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 77.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2158   —

— A to głupcy! Są pewni, że gonimy naprzód, tymczasem ja schyliłem się po prostu.
— Ja również — rzekł Cortejo. — Wytłumaczcie nam jednak, sennor Grandeprise, skąd wzięliście ten strój?
— Rzecz bardzo prosta — rzekł strzelec. — Powaliłem pewnego oficera i ściągnąłem z niego mundur.
— Do kroćset! Co za odwaga! A oficer, któregoście powalili?
— Zapewne leży jeszcze tam, gdzie go zostawiłem. Zakneblowałem go, aby pary z ust nie puścił. Oczywiście, odszukam go teraz i oddam mu mundur.
Udali się na miejsce, w którym Grandeprise pozostawił oficera. —
Tymczasem Robert i marynarz Peters, rozstawszy się z alkadem, wrócili do oberży na spoczynek. Sępi Dziób zrezygnował ze snu; był niespokojny o aresztantów. Czy dozór w więzieniu jest dostateczny, czy nie ma obawy ucieczki? W preriach, w lesie dziewiczym człowiek sam pilnuje jeńców i wie doskonale, czego się spodziewać. Ale tu trzeba oddawać jeńców pod opiekę władz, a pani władza była w tych czasach w Meksyku osobą dziwnie płochą, Oto przyczyna, dla której Sępi Dziób, wziąwszy rewolwer i nóż, wykradł się z oberży, aby pomyszkować dokoła więzienia i wybadać, czy wszystko w porządku.
Znalazł się w pobliżu więzienia. Szedł po wąskiej uliczce, otoczonej grubymi murami. Mury były ciemne, niewysokie. Po jednej stronie tworzyły wąs-