Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 74.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2059   —

nas spotkało. Dziewczyna może wejść, nie budząc jego podejrzeń. Opowie nam przyczem go zastała.
Gospodarz zastosował się do wskazówek i zawołał kelnerkę, która wnet zbliżyła się do drzwi.
Na wielokrotne stukanie nie było odpowiedzi! Weszła więc. Długo dosyć trzeba było na nią czekać. Kiedy wróciła, troska malowała się na jej twarzy.
— No? — szepnął urzędnik. — Co porabia?
— Nie wiem. Nie ma go w przedpokoju, ani w pierwszym pokoju. Zapewnie siedzi w sypialni, bo zamknięta.
— Może śpi. Czy nie stukała pani?
— Tak. Ale nie odpowiedział.
— Był zapewnie bardzo zmęczony i śpi jak zabity.
— Pukałam tak mocno, że obudziłabym nawet siedmiu braci śpiących.
— Gdzież są jego rzeczy?
— Zaniósł je do sypialni.
— Być może pracuje nad swoim aparatem, a udaje tylko, że śpi. Chodź pani! Ja będę pukał, a pani odpowie.
Policjanci weszli pocichu, kelnerka za nimi. Na stole stały jeszcze talerze po śniadaniu
— Zapukaj pani! — rozkazał urzędnik.
Dziewczyna zastukała, ale napróżno. Zapukała mocniej — z tym samym skutkiem.
— Sam spróbuję — rzekł urzędnik.
Podszedł do drzwi i walił obydwiema pięściami. Nie było odpowiedzi. Rzuciwszy spojrzenie na ulicę,