Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 73.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2050   —

— Czy mam czekać na porucznika? — zapytał sam siebie. — Oho, Sępi Dziób jest człowiekiem, który może pomówić z ministrem bez polecenia. Oczywiście, nie będę mógł stroić z nim żartów, jak z innymi. Zostawię tu rzeczy. Ale ciekaw jestem, jakie oczy zrobi, skoro tak głupio ubrany drągal zażąda z nim rozmowy.
Zaniósł swoje rzeczy do sypialni, a zamknąwszy ją, klucz wyciągnął i schował do kieszeni.
— Ci ludzie nie powinni się podczas mojej nieobecności dowiedzieć co tkwi w worku, — mruknął. — A jeśli oni mają główny klucz, to i ja mam swoją śrubę.
Wyciągnął z kieszeni amerykańską patentowaną śrubę, którą można zatkać zamek tak, aby nikt nie mógł otworzyć. Wkręcił więc śrubę w otwór. Poczem zeszedł ze schodów.
Wyszedłszy z domu, Sępi Dziób obrał drogę, którą opisała kelnerka. Kilka razy wprawdzie musiał się informować, ale w końcu bez przygód stanął u celu.
Ujrzawszy odźwiernego przy bramie, podszedł doń i rzekł:
— Czy tutaj mieszka minister?
— Tak — potwierdził odźwierny, oglądając cudaka z uśmiechem.
— Na pierwszym piętrze?
— Tak.
— Czy jest w domu?
— Master? Któż to?
— No, minister.