Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 73.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2045   —

ka, poczem worek i strzelbę przerzucił przez plecy i opuścił pokój. — —
— Co za człowiek! — rzekł komisarz do zdumionych policjantów. Tak dziwacznego osobnika póki żyję, nie widziałem.
— Znów się tłum zbierze!
— Niestety. Jego to bawi.
— Czy nie lepiej wysłać za nim kolegę w cywilu, aby uchronić go przed zbyt wiekiem zbiegowiskiem?
— Istotnie, trzeba go odprowadzić do samego dworca — —

JAK SĘPI DZIÓB DOTARŁ DO MINISTRA.

Na dworcu w stolicy dziwny wygląd Sępiego Dzioba również obudził żywe zainteresowanie, aczkolwiek mniejsze niż w Poznaniu. Wsiadł do dorożki i podał adres gospody, w której umówił się z Robertem. W gospodzie wywołał nie mniejsze zdumienie. Już sama twarz zwracała na siebie uwagę, cóż dopiero ten strój staromodnego grajka z ludowego balu maskowego.
Trapper uśmiechał się tylko z zadowoleniem. Zapytał starszego kelnera:
— Czy mogę dostać pokój?
Kelner obejrzał go przenikliwie i odparł:
— Hm. Czy ma pan dowód osobisty?
— Rozumie się.
— A więc chodź pan! — Zaprowadził dziwacz-