Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 70.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1971   —

czony, że chodzi o pojedynek. Ale skąd mógł się minister tak wcześnie dowiedzieć?
Kiedy wszedł do przedpokoju służący zapytał:
— Pan podporucznik Platen?
— Tak.
— Jego ekscelencja jest jeszcze zajęty. Niech pan tymczasem tutaj wejdzie.
Zaprowadził go do jakiegoś pokoju. Platen omal nie cofnął się ze strachu, gdy zobaczył przed sobą mały, bogato umeblowany buduar, w którym siedziała pani ministrowa z książką w ręku. Ujrzawszy go, podniosła się lekko i skinęła przyjaźnie:
— Zbliż się pan, panie Platen. Mój mąż jest jeszcze nieco zajęty; poleciłam więc pana przyprowadzić, aby się dowiedzieć o zadziwiającym zdarzeniu, którego podobno był pan świadkiem.
— Powiadają, że zna pan podporucznika Helmera z huzarów gwardii? — zaczęła ministrowa?
— Mam honor być jego przyjacielem — odpowiedział Platen.
— Ach, więc dobrze mnie poinformowano. Pozwoli pan, że nie będę obwijała w bawełnę! Ten podporucznik pojedynkował się dzisiaj rano?
— Owszem. Nie proszono mnie o dyskrecję.
— Z kim więc?
— Ze swoim pułkownikiem i podporucznikiem Ravenowem ze swego szwadronu.
— A z jakim wynikiem?
— Ravenowowi odrąbał prawą rękę, pułkownikowi zmiażdżył. Obaj przeto nie mogą służyć nadal.