Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 70.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1967   —

wykupić talizman, jeśli tego sobie życzysz.
Wyjął spod munduru kokardę i podał.
— Oto ona, Roseto.
— A oto pocałunek.
Położyła rączki na jego plecach, zbliżyła usta do jego warg i złożyła pocałunek, krótki i ostrożny.
— A, to jest pocałunek? — zapytał nieco rozczarowany.
— Myślę — roześmiała się. — Czy to było co innego?
— Był to pocałunek, ale taki, jakim się na przykład całuje ciotkę, która ma szpetny, długi nos i kilka na nim pigmentów.
— Czy wiele ciotek całowałeś, że wiesz tak dokładnie?
— O, nie, gdyż stare ciotki całuje się niechętnie.
— A kogo chętnie?
— Młode, śliczne Różyczki.
— Idźże, nie mów mi tego! Muszę cię za to ukarać. Nie chcę wcale twego talizmanu. Bierz go z powrotem!
Schwycił szybko kokardkę, położył na stole i rzekł z poważną miną:
— Ale to nie uchodzi tak prędko!
— Cóż takiego, drogi Robercie?
— Zwrócenie talizmanów. W tak ważnych sprawach trzeba postępować słusznie i bez egoizmu.
— Tak zawsze postępujesz, ale o czym mówisz?
— Zapłaciłaś za talizman; skoro mi go zwracasz, jestem obowiązny oddać zapłatę.
Czuła, że serduszko jej mocniej zabiło. Było jej