Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 69.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1925   —

— Czemu nie? Obaj znajdujemy się w tym miejscu. Zresztą, nie uważałbym za odpowiednie zwracać uwagi na kłamstwa pana, gdyby ta młoda kobieta nie była moją bliską przyjaciółką, i gdyby obowiązek nie nakazywał mnie bronić jej dobrego imienia.
— Słuchajcie! — zawołał Ravenow. — Córka stangreta — jego przyjaciółką! I taki wciska się do naszego środowiska! Taki chce być oficerem gwardii!
— Wspomniałem już, że nie ja się wciskałem, że byłem tylko posłuszny woli wyższych władz. Poza tym zachodzi pytanie, kto bardziej zasługuje na szacunek — przyjaciel córki stangreta, czy jej uwodiciel. Musę jednak postawić znak zapytania nad tym ostatnim słówkiem. Pan Ravenow — to prawda — z wyjątkowym bezwstydem wcisnął się do powozu, ale nie udało mu się odprowadzić pań do domu, gdyż wysadziły go wkrótce przy pomocy policjanta.
Głośne — Ach! — rozległo się w pokoju. To były mocne słowa. Teraz musiało dojść do rozwiązania.
Ravenow zbladł z wściekłości, czy ze strachu, ze prżeciwnik wie o wszystkim. Stanął o dwa kroki od Helmara i krzyknął:
— O czym pan mówi? O bezwstydzie? O wysadzaniu? Co więcej, o policjancie? Czy zechce pan odwołać te słowa. Natychmiast!
— Ani mi się śni! — brzmiała chłodna odpo-