Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 69.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1918   —

zwróciły w inne strony, wyraźnie dając mu do zrozumienia niechęć.
Robert nie miał stropionej miny; trzymając czako, podszedł do najstarszego rangą oficera. Był nim pułkownik Winslow. Robert zatrzymał się przed nim, stuknął obcasami i oznajmił:
— Podporucznik Helmer, panie pułkowniku, prosi łaskawie o przedstawienie panom kolegom!
Pułkownik trzymał karty w ręku, odwrócił się, udając, że nie zroumiał żądania.
— Jak? Czego pan chce?
— Pozwalam sobie prosić pana, abyś mnie przedstawił panom kolegom, panie pułkowniku.
— Przedstawić? Ach! Kim pan jesteś?
Maska młodzieńca drgnęła; głosem pewnym i dobitnym powiedział:
— Pan, panie adjutancie, podporuczniku Branden, jesteś świadkiem, że dzisiaj przedstawiłem się panom. Jestem gotów pomóc słabej pamięci, gdziekolwiek ją spotkam. Jestem podporucznik Helmer, panie pułkowniku.
Pułkownik zerwał się z krzesła i mruknął:
— Niech piorun trzaśnie! Co pan sobie myślisz, panie Helmer. Kto ma słabą pamięć, co?
Robert uśmiechnął się życzliwie i odparł:
— Pozostawiam do wyboru pana, panie pułkowniku, orzeczenie, czy zapomniał pan mego nazwiska z powodu słabej pamięci, czy też celowo. W tym drugim wypadku poproszę pana Ministra Spraw Wojskowych, aby mnie przedstawił panu pułkow-