Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 69.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1917   —

Pułkownik złożył z powrotem list i obejrzał zdumione twarze słuchaczy.
— Co to ma znaczyć? — zapytał major.
— Zadałem sobie toż samo pytanie i nie znalazłem odpowiedzi. Moja żona, — a wiecie panowie’ że kobiety uważają się za nader przenikliwe, — moja żona mniema, że zanosi się na oddanie regimentu Wielkiemu Księciu. Jego Królewska Wysokość w ten sposób zamierza sobie pozyskać przeciwnika.
— Czy wolno mi zapytać, panie pułkowniku, czy ten podporucznik Helmer też otrzyma zaproszenie? — zapytał Ravenow.
Była to ze strony podporucznika zuchwała ciekawość, atoli pułkownik odpowiedział przyjazdnym tonem.
— Czemu się pan pyta, drogi Ravenowie?
— Ponieważ nigdy nie pójdę na bal, na którym miałbym znaleźć w towarzystwie ludzi podłego pochodzenia.
— Nie powinien się pan zatem pytać; przecież wszyscy wyznajemy jednakowe zasady i poglądy. Zresztą Helmer wstępuje dopiero jutro, zaproszenie zaś rozda się dzisiaj. Oto one, drogi Brandenie. Zechce je pan wręczyć panom oficerom!
Adjutant wziął teczkę, dał każdemu zaproszenie, resztę zachowując dla nieobecnych.
Zaledwie skończył, wszedł Robert. Spojrzenia wszystkich panów spoczęły na nim, ale natychmiast