Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 68.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1905   —

go. Przestawiali krzesła, co spowodowało szum. Skorzystał z tego i wyszedł z szafy. Przysunął po cichu krzesło do drzwi, usiadł i nadstawił ucha.
— Spieszmy się! rzekł kapitan. Nie mam wiele czasu, oczekuje mnie teraz gdzie indziej. Nie mają tu najmniejszego pojęcia, że pracuję w interesie Hiszpanii.
— ...moja cierpliwość na zbyt długą próbę. — rzekł Francuz opryskliwym tonem, który świadczył, że nie zamierza się z kapitanem stawiać na równej stopie. Byłem już tutaj, a teraz czekałem całą godzinę.
— Ważne sprawy, ekscelencjo, — usiłował usprawiedliwić się kapitan.
— Ba! Czekać tu na mnie — to była najważniejsza dla pana sprawa! Wie pan, iż przybyłem incognito, nikt nie powinien mnie poznać. Mam pertraktować z panem, z Rosją’ z Austrją i Włochami. Jego ekscelencja minister spraw zagranicznych polecił mi przekazać notatkę, która wskaże panu, jak należy tutaj postępować zgodnie z układem, zawartym między nami a rządem madryckim. Oto
Wszedł do pokoju, zajrzał pod łóżko, pod kanapę i podszedł do szafy.
— Zamknięta — rzekł, usiłując napróżno otworzyć.
Robert nie ruszał się.
— Wszystko w porządku. Chodźmy! — rzekł kapitan i opuścił pokój.
Robert słyszał, jak weszli do pokoju jedenaste-