Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 67.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1872   —

Udał bardzo dobrze zakłopotanie i odpowiedział z równie podrabianą skwapliwością:
— Ach, istotnie? Mój Boże, miałbym się aż tak omylić? Ale w takim razie to podobieństwo jest tak uderzające, że nie wierzyłbym w jego możliwość. Zagadka musi się zaraz rozwiązać. — I z głębokim ukłonem dodał: — Jestem hrabia Hugo Ravenow, podporucznik huzarów.
— A więc potwierdza się, że pana nie znamy, — rzekła dziewczyna. — Nazywam się Róża Zorska, a ta pani jest moją babką.
— Róża Zorska? — zapytał, jakgdyby przestraszony. — Czy to możliwe? Jestem przestraszony, na honor, moje panie! Padłem ofiarą niebywałej pomyłki i proszę, o łaskawe wybaczenie!
— Jeśli naprawdę chodzi o tak niezwykłe podobieństwo, to musimy panu wybaczyć, odpowiedziała Róża, lecz zarówno głos jej, jak i spojrzenie wyrażały wątpliwość. — Czy mogę wiedzieć, kim jest mój sobowtór?
— Oczywiście, oczywiście, panno Zorska. Ta moja kuzynka, pana Marsfelden.
— Marsfelden? — zapytała Róża, spoglądając porozumiewawczo na babkę, — Marsfelden jest szlacheckim nazwiskiem. Gdzie przebywa ta kuzynka, która się nazywa Paula Marsfelden?
Twarz porucznika rozjaśniła się zadowoleniem. Przypuszczał, że damy chętnie nawiązują z nim rozmowę, a tego właśnie bardzo pragnął. Sądził w ogóle, że ma przed sobą łatwe zadanie. Panie Panie nazywały się Zorskie, były za tym miesz-