Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 63.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1749   —

— To przypuszczenie przywiodło mi coś na pamięć — rzekł. Czy przypomina pan sobie odpowiedź myśliwego, kiedyśmy go zapytali o nazwisko?
— Tak. Powiedział, że się nazywa Grandeprise.
— Grandeprise jest sprzymierzeńcem Corteja! Wszak Enrico Landola nazywał się dawniej Grandeprise!
— Mniema pan, że jest spokrewniony z tym myśliwym?
— Prawdopodobnie. Nie często wszak spotyka się takie nazwisko.
— Trzeba pośpiesznie schwytać obu ptaszków. Co zarządzimy w tym celu?
— Wysłałem kilku Apaczów, aby zbadali ślady. Mają się przekonać, czy trop prowadzi ku Saltillo, a następnie przywieźć odpowiedź do Monclovy.
— Czy nie lepiejby było, zamiast wywiadowców, wysłać cały oddział w pościgu za obu łotrami? Wówczas rychlej mielibyśmy Corteja w reku.
— Myli się pan. Przede wszystkim trzeba byłoby o zmroku zaprzestać pościgu. Grandeprise zaś mógłby jechać bez przerwy całą noc.
— Czy miał aż tak świetne wierzchowce?
— Przejedzie całą noc i z pierwszej lepszej stadniny zabierze dwa rumaki. Prześladowcy nie zdołają go doścignąć.
— Ale czy pozwolimy Cortejowi umknąć?
— Bynajmniej. Ale można go będzie schwytać