Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 62.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1741   —

mi pan więcej opowiedzieć; teraz za bardzo nas pochłania chwila bieżąca.
Juarez zwrócił się do nich:
— Proponuję nie wracać konno, lecz jechać statkiem do Sabinas. Co pan o tym sądzi, sennor Zorski?
— Tak będzie dla nas wygodniej.
— Ale nasze konie?
— Możemy przekazać Apaczom, którzy wnet wrócą z poszukiwań za ciałem Corteja. Miejmy, nadzieję, że znajdą tego szubrawca, lub przynajmniej jego ślad. To rzecz dla nas wielkiej wagi.
Lord oddal swoje łodzie czerwonym, aby mogli się przeprawić na lewy brzeg. Ci jednak wykorzystali je w inny sposób. Część ich przebyła rzekę wpław, na koniach, poczem pojechała wzdłuż lewego wybrzeża, podczas gdy druga część szukała zwłok na prawym. Trzecia wreszcie wsiadła do łodzi i badała oba brzegi ze strony rzeki. Trzeba było czekać na wyniki tych starannych poszukiwań.
Tymczasem lord udał się z Juarezem do kajuty, a Zorski z Marianem zostali na pokładzie, aby im nie przeszkadzać.
Lindsey nie tylko przywiózł pieniądze i broń, lecz ponadto musiał się z prezydentem układać w sprawie stosunku Anglii do dalszego pobytu Francuzów w Meksyku.
Przepełnieni radosnym poczuciem szczęścia, Zorski i Mariano gwarzyli o ojczyźnie i przyszłości. Tak byli wzruszeni, że nie spostrzegli, jak upływał czas.