Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 61.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1697   —

syjkę. W rezultacie postanowiono, że Sępi Dziób uda się na ląd jako lord Lindsey.
Trapper znikł w kajucie lorda, a kiedy zjawił się po chwili, ubrany był z całą paradą.
Następnie poszedł po swoją broń.
Tu, pośród odwiecznych lasów, wyglądał nad wyraz cudacznie. Ubranie z szarego sukna, kamaszki-lakiery, szary cylinder, żółte rękawiczki, parasol i binokle na długim, olbrzymim, sępim nosie, rzucałyby się w oczy w wielkim mieście, a cóż dopiero na tym pustkowiu!
— Jedno z dwojga — rzekł. — Albo ten jegomość jest istotnie gońcem Juareza, albo cała ta historia jest pułapką, w którą zamierzają nas wciągnąć. Jeśli podejrzenie moje się sprawdzi, to nie można przewidzieć, jak się przygoda skończy.
— Cóż mamy czynić w tym wypadku, mister Sępi Dziobie?
— Stójcie na kotwicy, dopóki nie wrócę.
— A jeśli pan wcale nie wróci?
— Poczekacie do jutra rana, następnie ostrożnie pojedziecie dalej. Tak, czy inaczej, znajdziecie Juareza. Ale proszę was, miejcie się baczności. Jeśli mnie schwytają w niewolę — znaczy, że zamierzają ograbić nasz ładunek. Spróbują zatem napaść na was w nocy.
— Będziemy czuwać.
— Nabijcie armaty kartaczami, ale czyńcie to tak, aby z brzegu nie zauważono. Dobrze, że działa są powleczone płótnem.
— Ale pan? Obawiam się o pańską całość!
— Nie lękaj się sir! Mnie niepodobna więzić.