Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 42.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1168   —

Hrabia zwrócił się do Emmy z pozornym spokojem i rzekł:
— A więc to ty, droga Emmo! Boże, w jakim stanie mnie spotykasz! Ale zostawmy to. Sułtan chce wiedzieć, jak się tutaj dostałaś. Muszę mu odpowiedzieć.
— Jak się dostałam? Przecież nawet nie wiem, gdzie jestem.
— Kraj ten zwie się Harrar, tak samo nazywa się miasto, w którem jesteśmy. Przed nami stoi sułtan, władca tego kraju. Ale odpowiedz naprzód na moje pytanie.
— Pirat chiński porwał mnie na Ceylon. Tam zostałam sprzedana człowiekowi, który dostarczył mnie tutaj.
— W jaki sposób dostałaś się w ręce Chińczyków.
— Płynęłam na tratwie po szerokiem morzu przez szereg dni. Wreszcie zabrał mnie holenderski statek, który koło Jawy wpadł w ręce chińskiego handlarza niewolnikami.
— Na tratwie? Jestem zdumiony. Jak się dostałaś na morze? Czy to wpobliżu Meksyku?
— Nie; byliśmy wszyscy na odległej wyspie.
— Wszyscy? O kim mówisz, Emmo?
— No, wszyscy, sennor Zorski, Mariano, obydwaj bracia Helmer, Bawole Czoło, Niedźwiedzie Serce i Karja, siostra Miksteki.
— To dla mnie same zagadki. Jedno tylko nazwisko mnie zastanawia: Zorski. Któż to taki?
— Nie znasz go, hrabio? Ach, radość z powodu spotkania sennora odebrała mi pamięć. Zapominam, że nic panu o tem wszystkiem, co zaszło, niewiadomo.