Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 42.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1161   —

Emir odsunął firanki; ujrzeli postać kobiecą, ubraną w białe, delikatne szaty. Twarz była zasłonięta podwójnym welonem.
Sułtan rozkazał emirowi zdjąć welon. Ujrzał teraz twarz tak białą, tak delikatną i piękną, jakiej nie widział jeszcze nigdy w życiu. Policzki dziewczyny były niezwykle blade. Sułtan zerwał się, zdecydowany na zatrzymanie tej cudnej istoty. Zawołał tonem rozkazującym:
— Niech wyjdzie z lektyki! Muszę widzieć jej postać.
Emir dał znak niewolnicy; gdy go nie zrozumiała, czy też zrozumieć nie chciała, ujął ją za rękę i wyciągnął.
Sułtan wypłacił emirowi za piękną niewolnicę sumę pięciu tysięcy aszrafów, to jest około czterystu funtów. Gdy emir oddalił się, złożywszy władcy głęboki, nieco ironiczny ukłon, sułtan ujął niewolnicę za rękę i przeprowadził ją przez kilka komnat, jeśli je można tak nazwać. Potem otworzył jakieś zaryglowane drzwi i wszedł do obszernego pokoju, który zamiast okna miał niewielki, wąski otwór, przepuszczający bardzo mało światła. Trzy ściany pokoju obstawione były skrzyniami, powiązanemi mocno sznurami. Z sufitu zwisała napełniona oliwą czara; wyglądało z niej kilka knotów. Pokój ten był skarbcem sułtana; na ścianach wisiała kosztowna broń i bogata odzież. Pod czwartą ścianą stała obita dywanem perskim otomana, jakgdyby przeznaczona dla piękności tak szczególnej, jak obecna niewolnica sułtana.
Gestem ręki polecił jej, aby usiadła. Usłuchała,